Forum Autodestrukcja
Forum dla tych co się zgubili w rzeczywistości
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy  GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nasi bliscy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Autodestrukcja Strona Główna -> Problemy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:57, 02 Sty 2012    Temat postu: Nasi bliscy

Bliscy, czyli nie tylko rodzina...

Większość z nas w tym trudnym okresie życia spotkało się z brakiem akceptacji i nerwowością ze strony bliskich, zwłaszcza rodziny. Jednak nie dla wszystkich był to z nimi jedyny problem.

Ja nigdy nie potrafiłam dogadać się z mamą, w zasadzie jej zachowanie w stosunku może nie tyle do mnie, co do moich autodestrukcyjnych zachowań niestety powodowało więcej szkół, niż pożytku. Ale dziś nie mam jej tego za złe i mogę powiedzieć, że mam z nią wreszcie bardzo dobry kontakt. Smile
Znalazłam też tą najbliższą osobę w moim życiu. Mam wspaniałego chłopaka który akceptuje wszystkie moje problemy i niedoskonałości; zjawił się w momencie, kiedy już całkiem straciłam wiarę w to, że ktokolwiek mógłby pokochać takiego człowieka, jak ja.


Jak Wam się układają relacje z bliskimi dzisiaj? Co zmieniło się na lepsze, co na gorsze, a co stoi w miejscu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blood B




Dołączył: 19 Wrz 2006
Posty: 520
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sagan

PostWysłany: Wto 11:44, 03 Sty 2012    Temat postu:

Z bliskimi jak zawsze dobrze, no raczej dobrze, nie akceptuję dziewczyny brata. Natomiast ma luba ma problemy z autoagresją, staram się jej pomóc i jakoś mi to wychodzi, lecz o forum jej nie wspomnę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 16:39, 03 Sty 2012    Temat postu:

Blood B napisał:
nie akceptuję dziewczyny brata


Wiesz... w sumie to niewiele Ci do niej. To Twój brat ma być z nią szczęśliwy, a nie Ty; to on w przyszłości z nią (ewentualnie) zamieszka.
Inna sprawa, jeśli np. laska go ewidentnie wykorzystuje lub się nim bawi, a on tego nie widzi zaślepiony wielką miłością... Rolling Eyes

Blood B napisał:
Natomiast ma luba ma problemy z autoagresją, staram się jej pomóc i jakoś mi to wychodzi


A od dawna je ma?
W ogóle to nie musisz mówić jej o forum, aby mogła czerpać z niego pomoc. Zawsze może otrzymać ją za Twoim pośrednictwem. Smile Gdybyś przestawał sobie dawać radę, to pisz o tym śmiało, może uda nam się coś wspólnie zaradzić.


A i może to głupie, ale jakoś tak mi się lżej na serduchu zrobiło jak przeczytałam, że nie tylko mój partner nie wie o forum. Prędzej czy później mam nadzieje, że zbiorę się na odwagę żeby mu o tym opowiedzieć, bo naprawdę mam wyrzuty sumienia, że jeszcze tego nie zrobiłam; czuję się, jakbym coś przed nim ukrywała. Sad


Ostatnio zmieniony przez ashley dnia Wto 16:41, 03 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divine
Administrator



Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 5635
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stąd

PostWysłany: Wto 17:09, 03 Sty 2012    Temat postu:

Ash, nie miej wyrzutów sumienia. Przecież to nie jest tak, że chcesz to przed nim ukryć na zawsze, oszukiwać Go. Chcesz mu powiedzieć, tylko potrzebujesz być na to gotowa i masz do tego prawo. Nie wychodzisz poza żadne ramy uczciwości, przynajmniej w moim pojmowaniu Smile a lubię uczciwość, więc o obcym nie pisze.

Blood B współczuję, to musi być trudne.
A z bratem bym wyluzowała, zwłaszcza, że on przecież młodszy, jeszcze dużo przewrotów przed nim, jak przypuszczam.

3ci rok żyję w odległości pół Polski od rodziców i to jedna z lepszych rzeczy jaka mnie spotkała. Teraz nawet się dogadujemy. Jeszcze nie wybaczyłam Ojcu, ale wreszcie doszłam do tego, że chcę to zrobić. Kiedyś.

Teraz jak przyjeżdżam do domu to mam wrażenie, że to zupełnie inni ludzie, inne miejsce. Czasem tylko coś przypomni o tym co było kiedyś. Generalnie, nie pamiętam większości. Muszę przyznać, że z perspektywy, której nabrałam czasem aż ciężko mi uwierzyć w jakim terrorze emocjonalnej, przede wszystkim, przemocy się wychowałam. Ciężko mi się pozbyć żalu, ale staram się, coby nie było to rodzice, kocham ich, teraz jest to łatwiejsze, gdy już nie mają na mnie wpływu. Poza tym, że robią coś, czego nigdy bym się kiedyś po nich nie spodziewała - finansują całkowicie moje studiowanie.

"Jeśli hodujesz do kogoś urazę i nienawiść to tak, jakbyś sam pił truciznę i oczekiwał, że ta osoba od tego umrze" czy jakoś tak.

W ogóle, z rodziną mam teraz dobre układy. Tak w ogóle, babcie, ciocie. Rzadko przyjeżdżam, a jak już, to jako studentka jestem atrakcją, bo w mojej rodzinie jestem pierwsza na studiach. To czasem aż zabawne, jak Babcia i Dziadek potrafią pękać z dumy kolejny rok.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 23:52, 03 Sty 2012    Temat postu:

Jeśli "bardziej otępienne podejście do tematu" znaczy tyle co "bardziej obojętne i zimne podejście do tematu" to bardzo mnie ono cieszy.

To tragedia, kiedy matka, jako bądź co bądź bardzo bliska osoba traktuje swoje dziecko w taki sposób.
Znam jedną dziewczynę która ma w domu bardzo podobnie. Tzn. matkę pizdę, siostrę pizdę i babcie pizdę (mieszkają same w takim babińcu rzecz jasna bo kto by wytrzymał z bandą jędz). To straszne, kiedy ktoś nie może powiedzieć, że "wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej" i szuka z niego ucieczki gdzie tylko może. Sad

Ale chyba nie ma innego wyjścia jak uciec, zagoić rany i tyle. Tacy ludzie niestety jakoś nie bardzo chcą się zmieniać. Confused
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divine
Administrator



Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 5635
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stąd

PostWysłany: Śro 1:42, 04 Sty 2012    Temat postu:

Dlaczego wciąż z nią mieszkasz? Czy naprawdę to, że "jest lepiej" wystarcza?
Dlaczego tak się męczysz? Czujesz się zobowiązana do opieki, czy chodzi o coś innego?
Odwołuję to, co napisałam w mailu - uciekaj stamtąd i wprowadzaj się do mnie, i niańcz i pilnuj mnieeee

Lashta napisał:
Czasem wciąż zdarza mi się myśleć, że faktycznie nie zasługuję na miłość

na szczęście div dała Ci szlaban i już takich głupot więcej nie będzie:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divine
Administrator



Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 5635
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stąd

PostWysłany: Czw 2:23, 05 Sty 2012    Temat postu:

Młodsza może i jestem, ale na pewno nie słodka ]:-> to Ty się bój!! Very Happy

Kobiety daleko bardziej z natury "znają się" na uczuciowości, emocjonalności, są naturalnie bardziej empatyczne, a tę umiejętność można wykorzystać do bardzo czarnych celów.
Faceci z kolei są bardziej metodyczni w swoich działaniach i mają daleko mniejszą skłonność do atakowania "swoich". Inna sprawa, że powszechny stereotyp prostego nierozumnego emocjonalnie faceta to bzdura i potrafią być daleko bardziej przebiegli i okrutni w swoich działaniach, niż kobiety. Wystarczy tylko, że nauczą się zwracać uwagę na pewne rzeczy.
Siła ataku kobiet leży w tym, że w swojej głupocie mają tendencję do krzywdzenia siebie poprzez atakowanie kogoś bliskiego, a więc, zazwyczaj, kogoś emocjonalnie od nich zależnego, kto, poniekąd, "da" się krzywdzić.
To jest to, co mi się wydaje w całej sprawie i w razie diametralnej zmiany światopoglądu posta zedytuję Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Divine dnia Czw 2:25, 05 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:57, 19 Sty 2012    Temat postu:

Div - niesamowicie zazdroszczę mieszkania z dala od rodziny.
choć nie mogę powiedzieć, że mam źle, to jednak. moja mama ucieka od problemów jak to robiła zawsze - a zaczęła kiedy byłam w LO i wpadłam w to całe bagno. próbowałam prosić ją o pomoc, na co ona się wyprowadziła do swojego nowego faceta i przez 5 lat mieszkałam sama z bratem - oczywiście w międzyczasie wpadał ojciec ( obecnie w Anglii ), który wybijał nam okna, bił mojego brata no i policja w domu prawie non stop.
teraz mieszkam z mamą i jej nowym mężem, który traktuje mnie jak największy skarb. szczerze dziwnie mi z tym.
czeka na mnie mój dom oddalony o 30min drogi tylko ( niestety:p ) od domku mamay i jej męża, ale nie mogę sobie pozwolić na wyprowadzkę z paru powodów.
po raz oczywiście kasa - póki nie skończę szkoły i nie zacznę zarabiać nie mam co marzyć nawet.
po dwa przyznaję, że nie jestem gotowa. gdybym była teraz sama w dosyć dużym domu..hm. no teraz nie jestem na tyle silna. pewnie piłabym co wieczór i stoczyła się na dno.
ale dostaje szału mieszkając z mamąl. kłótnie codziennie, nie portafimy dojść do porozumienia.
i na prawdę ją rozumiem, wiem dlaczego mnie opuściła wtedy, wiem, że cieszyła się, bo znalazla kogoś kto ją kochał, kto wyrwał ją z rąk tyrana i nie chciała kolejnego dramatu, ale jednak. nie potrafię pozbyć się żalu do niej o to, że nie chciała ze mną rozmawiać.
i wciąż nie chce.
kiedy mówię jej, że wciąż mam problem ona wpada w szał, płacze, wychodzi i krzyczy, że jest złą matką.
widać sama ma cholerne problemy i wychodzi na to, że to ja ją pocieszam i uspakajam.
bywa. kocham ją ponad życie, ale nie mogę się z nią dogadać. i najgorsze, że uzależniła mnie od siebie.
przepraszam za referat, ale tych relacji z bliskimi mam sporo, a jeszcze dochodzą synowie męża mamy i wszystko związane z nimi.eh.
Lashta <hug> może u mnie nie jest tak źle, ale mogę zrozumieć co czujesz.
ogółem.
moi bliscy nie rozumieją nic i doprowadzaja mnie do szału.
nic nadzwyczajnego pewnie:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 13:22, 20 Sty 2012    Temat postu:

Black napisał:
kiedy mówię jej, że wciąż mam problem ona wpada w szał, płacze, wychodzi i krzyczy, że jest złą matką.
widać sama ma cholerne problemy i wychodzi na to, że to ja ją pocieszam i uspakajam.


Dokładnie tak, jak moja mama kiedyś.
Choć po części zawsze trochę rozumiałam. Nie wiem, jak zachowałabym się na jej miejscu, gdybym np. zobaczyła swoje dziecko w takim stanie, w jakim ja byłam i z perspektywy czasu wpychanie mnie pod prysznic i panika połączona z oblewaniem mnie całej wodą utlenioną wydaje mi się nawet spokojną reakcją.

Mimo wszystko to smutne, jak się wie, że nie można się zwrócić z problemem do własnej matki, bo to generuje tylko dodatkowy problem.
A z drugiej strony - może spróbuj zwrócić się o pomoc do męża Twojej mamy. Jeśli nie ze swoim problemem, to przynajmniej z jej.


Ostatnio zmieniony przez ashley dnia Pią 14:10, 20 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 14:04, 20 Sty 2012    Temat postu:

mąż mojej mamy mówi, że ją kocha taką jaka jest i ogółem zmowa milczenia tu panuje, o problemach się nie rozmawia nigdy, mama jakby wsadziła sobie filtry do uszu, a jej mąż oczywiście gada ze mną i pomaga, ale mówi, że pieprzę głupoty, bo widać mam za mało obowiązków i z nudów mi się w głowie przewraca.
porzuciłam już próby i w zasadzie dobrze jest, rodzinkę kocham, ale jak tylko zacznę pracować wracam do domu i będę ich widywać na niedzielne obiadki:)
każdy ma problemy z rodziną, trzeba to jakoś przetrwać i tyle.

Ash - Twoja mama całkiem dobrze zareagowała. moja nazwała mnie idiotką i wyszła z domu.cóż.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 14:23, 20 Sty 2012    Temat postu:

Black napisał:
mąż mojej mamy mówi, że ją kocha taką jaka jest


To straszne, jak wielu ludzi nie odróżnia "kochania takim, jakim się jest" od pomagania w potrzebie choćby z miłości właśnie.
Jezu, mój chłopak też kocha mnie taką, jaką jestem, jednak stara się pomóc mi choć trochę z moimi problemami. Nie wyobrażam sobie, jak bym się poczuła, gdybym opowiadając mu o jakimkolwiek swoim problemie usłyszała tylko "kocham cię taką, jaką jesteś". Confused Już wolę "ty głupku, tak nie może być; trzeba coś z tym zrobić".
Współczuję też trochę Twojej mamie.

Black napisał:
każdy ma problemy z rodziną, trzeba to jakoś przetrwać i tyle.


Smutna prawda. Nie ma rodzin idealnych, każdy zamiata coś pod dywan.

Black napisał:
nazwała mnie idiotką i wyszła z domu.cóż.


<hug>


Ostatnio zmieniony przez ashley dnia Pią 14:25, 20 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
spirit




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 2247
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ciiii to tajemnica

PostWysłany: Pią 14:53, 20 Sty 2012    Temat postu:

Hmm..a wiecie...ja po tych swoich latach doszłam do wniosku,że jeżeli w rodzinie nie da się porozmawiać; nie ma tego takiego partnerstwa czy też"rodzicielstwa" to nie ma co na siłę. U mnie przynajmniej jest to na zasadzie odgrywania rólek(ja to tak traktuje)-dziecko przyjeźdza do rodziców,bo tak trzeba. Rodzice poczęstuja obiadem-bo to w końcu ich dziecko. Zwroty:"ukochana córka,skarbie" są używane w obecności osób trzecich-mojego chłopaka,moich teściów czy też gości.
Zachowujemy się poprawnie względem siebie i tyle.
Głowa do góry i nic na siłę:*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divine
Administrator



Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 5635
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stąd

PostWysłany: Pią 18:18, 20 Sty 2012    Temat postu:

ashley napisał:
gdybym opowiadając mu o jakimkolwiek swoim problemie usłyszała tylko "kocham cię taką, jaką jesteś"

sorry, wyobraziłam to sobie i popłakałam się ze śmiechu Laughing

wybaczcie, ja wiem, że to w gruncie rzeczy wcale nie śmieszny, a poważny problem


u mnie jest trochę tak, jak napisała Spiritek - przyjeżdżam (najlepiej raz na pół roku, wtedy wiadomo, że ryzyko awantur jest zminimalizowane), odgrywamy rólki.
czasem jednak widzę, że naprawdę mają wobec mnie takie..."zrywy". i wtedy czuję się jak ostatnia suka z tym wewnętrznym dystansem, jaki zachowuję. nie jest łatwo mi się go teraz pozbyć, kiedyś tylko on umożliwił mi przetrwanie;/
zwłaszcza, że teraz nie raz i nie dwa zdarzyło mi się uwierzyć, że naprawdę są jacyś inni, przeszli gruntowną zmianę, a później coś przypominało wyjątkowo celnie - ach tak, to ciągle ci sami ludzie...

jednak zgodnie z finalną myślą Spirita: "nic na siłę".
przestałam to rozkminiać, starać się, myśleć, co jest poprawne
jest, jak jest, kocham moich rodziców i nie robimy sobie nawzajem krzywdy - nie trzeba roztrząsać dalej
czasem tylko martwię się o młodszego brata, co prawda, mają do niego zupełnie inny, daleko lepszy stosunek wychowawczy, mimo to nie chciałabym, by mu zaserwowano choćby namiastki tego, co mi


Black rose nie ma co zazdrościć, trzeba to robić! Za wszelką cenę! Chociaż wiem, że powody na "przeciw" zwalają się zawsze drzwiami i oknami, to jednak dla mnie było to zbawcze i będę do tego przekonywała każdego, kto nie odnajduje spokoju w miejscu, w którym mieszka.
Naprawdę, jest to coś co leczy wszelkie sytuacje.
Hmmm... słuchaj, a gdyby tak połączyć rozwiązanie dwóch problemów - kasy i zbyt dużej przestrzeni do mieszkania samej - może znajdź sobie współlokatora/ów?Smile Jeśli mieszkasz w dużym mieście nie powinnaś mieć z tym problemów...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 19:06, 20 Sty 2012    Temat postu:

szukałam współlokatorów, myślałam o tym, niestety to jest domek oddalony jakieś 40min autobusem od miasta i jak się okazało wielu ludziom to przeszkadza.
poza tym boję się kogoś tam wprowadzać, bo nigdy nie wiadomo kiedy mój ojciec zdecyduje się na odwiedziny i kolejne powybijanie okien;/ no i nie raz pobił ludzi, którzy akurat byli u mnie w domu, więc jest ryzyko.
teraz komornik zabrał jego połowę domu i w maju będziemy mieli możliwość wykupu - wtedy będzie już spokojnie, bo on zostanie pozbawiony jakichkolwiek praw. i może zdechnie jakimś szczęśliwym trafem, ale złego licho nie bierze niestety, pewnie dożyje 100 i będzie nam truł życie;/
tak więc uwierz mi Div póki co jestem uziemiona tu gdzie jestem i muszę wytrzymać rok. jeszcze rok. no pod warunkiem, że znajdę pracę w zawodzie, bo w KFC jakoś mi się nie widzi życia spędzić;p
jakoś żyję. tylko to ględzenie o sprzątaniu od rana zanim oczy otworzę..czy każda matka ma bzika na punkcie sprzątania?jakby to najważniejszym celem życia było. a no i moim powinno jeszcze być gotowanie obiadów moim rozleniwionym braciom;/
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 21:23, 20 Sty 2012    Temat postu:

Black napisał:
czy każda matka ma bzika na punkcie sprzątania?


Chyba tak. Razz
Wiesz, to chyba po prostu przychodzi w pewnym wieku - kiedyś bardzo się temu buntowałam, kłóciłam się z mamą, że dom to dom, a nie muzeum. Teraz to ja chodzę po domu i wszystkich gonię do sprzątania, nieraz sama opieprzam mamę, że np. zostawiła garnek w zlewie. Wink

No ale nie uważam, żeby sprzątanie było najważniejszym celem mojego życia. Po prostu nie lubię siedzieć w syfie.

Black napisał:
a no i moim powinno jeszcze być gotowanie obiadów moim rozleniwionym braciom;/


NIGDY nie daj z siebie zrobić służącej, jeszcze może dlatego, że jesteś kobietą, heh... ;/
Nigdy sobie na to nie pozwól. Jak im się nie chce gotować, to niech chodzą głodni. Z racji czego masz wokół nich skakać, kiedy oni płaszczą dupska?


Ostatnio zmieniony przez ashley dnia Pią 21:23, 20 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 0:22, 21 Sty 2012    Temat postu:

ooo uwierz mi Ash, że w życiu nie zgodzę się na rolę służącej.
kiedy kazała mi robić obiad dla brata mówiłam mu - Ty obierasz ziemniaki ja moge zrobić surówkę. a jesli jesmu się nie chciało to trudno. głodował. ja mogę pomóc oczywiście. ale jesli ja mam zapierdzielać przy garach a brat siedzi i gra w gry swobodny i zadowolony z życia to ja pieprzę coś takiego. nigdy.
złość mnie ogarnia jak myślę o tym w ogóle. ale jak mieszkałam z bratem te 5 lat sama to nauczył sie gotować. sam sobie obiady robił.

a chciałam o moim ojczymie.
bo w sumie on jest hmm typowym samcem, że tak powiem. on wierzy w to, że to on ma zarabiać i dawać kobiecie całą swoją wypłatę, a ona rządzi.
jest byłym komendantem Policji i emeryturę ma spora, do tego ma swój warsztat samochodowy, w kórym codziennie pracuje.
i przynosi prawie że w zębach mamie piniądze codziennie.
mi co chwile mówi, że jak jemu się mój facet nie spodoba to go zabije chyba.
i że jeśli ja lub mama robimy tak a nie inaczej, to znaczy, że nam sie tak podoba i tak ma być, a jak komuś to przeszkadza niech spier****
oczywiście jest dla mnie bardziej ojcem niż mój prawdziwy znaczy...
heh.
nigdy nikomu tego nie mówiłam, ale.
jestem dzieckiem z probówki. moja mama miała In Vitro. i tak oto powstałam ja.
jakoś czuję chęć wyrzucenia tego z siebie.
bo ta wiadomość mnie uszczęśliwiła.
że moim ojcem nie jest ten walnięty tyran, psychopata bijący swoją rodzinę.
no...ale...powiem wam, że mama dobrze trafiła. sa jacy sa, ale kochają się i nas. nie rozumimy się, ale cóż.

przepraszam;/ namówili mnie na wino:(
ehhh to wszystko jest takie
żałosne, że się tak żalę;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 0:59, 21 Sty 2012    Temat postu:

Black napisał:
jak mieszkałam z bratem te 5 lat sama to nauczył sie gotować. sam sobie obiady robił.


No i niech tak zostanie. Cieszę się, że się nie dajesz, tak trzymaj. Smile

Black napisał:
mi co chwile mówi, że jak jemu się mój facet nie spodoba to go zabije chyba.
i że jeśli ja lub mama robimy tak a nie inaczej, to znaczy, że nam sie tak podoba i tak ma być, a jak komuś to przeszkadza niech spier****


To trochę niezdrowy sposób wyrażania miłości i troski... no, ale bądź co bądź to miłość i troska. Może warto mimo wszystko spróbować to docenić? Zawsze lżej na duchu jak się stara skupić na pozytywach, zamiast negatywach.

Ja także mieszkam z ojczymem i choć dziś po prostu się mijamy, kiedyś miałam z nim w domu spore problemy. Staram się jednak docenić choćby to, że już mam święty spokój i nie boję się zostać tylko z nim w domu.
Ja nigdy nie byłam dla niego czymś w rodzaju "przyszywanej" córki. I choć wcale mi na tym nie zależy i pewnie też czułabym się z tym trochę dziwnie, to jakoś boli mnie traktowanie mnie jak niechcianego odpadu z poprzedniego związku mojej mamy. On tak jakby trochę wylewa(ł) na mnie swoją frustrację związaną z tym, że moja mama postawiła warunek, że jeśli chce z nią mieszkać to będą wspólnie utrzymywać mnie i mojego brata i że ona nie chce mieć już więcej dzieci (tj. nie chce mieć dzieci z nim).

Black napisał:
nigdy nikomu tego nie mówiłam, ale.
jestem dzieckiem z probówki. moja mama miała In Vitro. i tak oto powstałam ja.
jakoś czuję chęć wyrzucenia tego z siebie.
bo ta wiadomość mnie uszczęśliwiła.
że moim ojcem nie jest ten walnięty tyran, psychopata bijący swoją rodzinę.


Cieszę się Twoją radością i trochę zazdroszczę - ja muszę żyć ze świadomością bycia córcią alfonsa, heh.
Dla mnie, w przeciwieństwie do bycia dzieckiem z In Vitro, to jest powód do wstydu.

Black napisał:
przepraszam;/ namówili mnie na wino:(
ehhh to wszystko jest takie
żałosne, że się tak żalę;p


Jezu, jakie zaś żałosne. Przecież to forum własnie temu ma służyć. :*
Zastanawia mnie tylko - kto namówił Cię na wino?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 1:17, 21 Sty 2012    Temat postu:

doceniam mojego ojczyma na tyle na ile jestem w stanie kogokolwiek doceniać. on na prawdę uważa mnie za rodzona córkę, wszystkim mówi, że ma córke, która uczy się protetyki i będzie miała własny zakład i ogółem przeszczęśliwy jest , bo zawsze chciał mieć córkę.
mi jest po prostu dziwnie z tą jego 'miłością' czy czym tam.
nie przywyklam do posiadania ojca. w ogóle odwykłam od uczuć w sumie. synowie mojego ojczyma zaczęłi na moją mamę mówić 'mama'. mój brat mówi na niego 'tata'. ja tego nie umiem. tu nie chodzi o to,że coś mi strasznie w tym przeszkadza. ale kurde. jestesmy dorośli wszyscy, uzgodniliśmy, że mówimy sobie po imieniu, a nagle moja mama mi robi wyrzuty, że ja nie nazywam go 'tatą'. no do cholery.
oczywiście jest lepszy, dba o nas itd, ale no kurde. nie wiem czy wiecie o co mi chodzi.
ciężko to ubrać w słowa.

a do wina...
eh.
rodzice. ojczym mnie zawołał, posadził sobie na kolano, nalał i wina i mówi :"no córka, zdrowie."
i wielkie zdziwienie jak mówię 'nie'.
a potem uległam:(
ciężko się kontrolować jak nie ma się żadnego wsparcia a wszędzie naokoło cię kuszą.
heh.

Ash. a co z Twoim ojcem? znasz go? widziałaś się z nim? cokolwiek?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 2:19, 21 Sty 2012    Temat postu:

Black napisał:
nie wiem czy wiecie o co mi chodzi.


Rozumiem, o co chodzi.
Choć ja na Twoim miejscu chyba mówiłabym do niego "tato" choćby dla świętego spokoju. On nazywa Cię "swoją córką", ja chyba mimo wszystko chciałabym odwdzięczyć mu się za to choćby w tak prosty sposób.

Bo w ogóle to nie wiem, czy dobrze rozumiem - masz geny poprzedniego męża Twojej mamy, czy do zapłodnienia użyto nasienia z banku spermy?
(Oczywiście nie musisz odpowiadać na to pytanie, jeśli jest dla Ciebie zbyt osobiste i mam nadzieje, że Cię nie urazi.)

Jeśli nie masz jego genów, to tym bardziej wydaje mi się, że nazywanie obecnego męża Twojej mamy "tatą" jest jednak na swój sposób na miejscu.

Black napisał:
ojczym mnie zawołał, posadził sobie na kolano, nalał i wina i mówi :"no córka, zdrowie."
i wielkie zdziwienie jak mówię 'nie'.
a potem uległam:(


Uległaś, bo nalegał, czy po prostu zmieniłaś zdanie?
I czy on jest świadom Twojego problemu z alkoholem?

Black napisał:
Ash. a co z Twoim ojcem? znasz go? widziałaś się z nim? cokolwiek?


Tak, mieszałam z nim do 6 roku życia. Wiadomo, dzieciak wiele nie pamięta, ale tak czy tak uważam, że to naprawdę najgorszy okres mojego życia. W zasadzie pomijając geny (w rodzinie ojca w zasadzie wszyscy byli chorzy psychicznie) uważam, że wiele moich zaburzeń, także tych ciągnących się do dziś, jest pozostałością własnie po tamtym okresie.

Zresztą po ucieczce do Tychów nadal mnie nękał. Swojego czasu przeprowadzaliśmy się z mamą i bratem średnio co rok, bo mama łapała schizy, że ojciec już wie, gdzie mieszkamy. Nie raz wparował nam na klatkę np. z siekierą, próbował rozwalić drzwi, krzyczał, że nas pozabija, kiedyś porwał mnie z dworca, w podstawówce histerycznie bałam się każdego białego auta i uciekałam schować się np. w krzaki kiedy tylko widziałam takie auto - ojciec wtedy takim jeździł.
Jak już pisałam miał burdel, z racji czego jakiś czas później policja go dorwała i miałam spokój na czas, kiedy siedział w więzieniu. Niedawno jednak wyszedł i zaraz po tym podał mnie do sądu o odebranie mi alimentów, bo "nie może iść do pracy z powodu złego stanu psychicznego po pobycie w więzieniu", lol.
W te święta był u mojej babci w domu (myśli, że tam mieszkam), dał jej 100 euro, żeby przekazała mi i bratu i kazał przekazać, że chce wszystko naprawić (po tym, jak parę miesięcy wcześniej zwyzywał mnie w sądzie, lol2).

Chcę mieć tylko święty spokój. Brzydzę się nim.
Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Już nawet nie ze względu na to, co zrobił mi i mojej mamie. Brzydzę się nim głównie z powodu tego, co robił tym kobietom, które porywał i wykorzystywał. Po prostu oburza mnie to nawet nie tyle jako jego córkę, co po prostu jako kobietę.

Macie tutaj skurwysyna i krótką relację z tego, co robił, jakby ktoś był ciekaw, bo swojego czasu sprawa była głośna jako "polski seks obóz" czy "najbrutalniejszy polski burdel". Na same wspomnienie o tym, co tam widziałam cała się trzęsę.

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Pierdolony, nażelowany pimpuś. __ __ "

Boże, aż mnie zbiera na wymioty i mi słabo. Zawsze zgrywam twardziela, kiedy o tym mówię, a w rzeczywistości rozrywa mnie od środka. Na pierwszej rozprawie w sprawie tych alimentów zeznając łykałam własne wymiociny. W ogóle czuję, że zaraz odłączy mi myślenie, więc chyba będę musiała iść choć spróbować spać. Przepraszam, jeśli pisze jakieś głupoty.

P.S. Słono zapłacę za cały dzień przesiedziany na forum, więc chyba będę musiała zniknąć na parę dni. Pragnę się pożegnać.
Do "zobaczenia", kiedy już unormuję sprawy związane z sesją; forum mnie rozprasza, ale wrócę najszybciej, jak tylko będę mogła sobie na to pozwolić.
Tulam Was dziewczyny. :*


Ostatnio zmieniony przez ashley dnia Sob 2:39, 21 Sty 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Black Rose




Dołączył: 01 Lut 2006
Posty: 1834
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 13:48, 21 Sty 2012    Temat postu:

nie mam genów byłego męża mamy. on nie wie, że nie jestem jego córką. był w pracy w Niemczech kiedy mama miała in vitro, jemu powiedziała, że zaszła przed jego wyjazdem.
dobrze zrobiła, bo debil by ją zatłukł pewnie;/

heh tatusiowie. nie wiem nawet co napisać odnośnie Twojego ojca. chyba tylko, że takich bym kastrowała bez znieczulenia.

a uległam, bo jestem słaba, lubię pić i moim sloganem życiowym stało się 'od jutra' co jest samobójstwem;/
mam tego dosyć.
nie chcę już.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Divine
Administrator



Dołączył: 08 Paź 2005
Posty: 5635
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: stąd

PostWysłany: Sob 16:23, 21 Sty 2012    Temat postu:

Ash... SadSadSadSad
Jasne, odpocznij, a gdy wrócisz, pamiętaj też, że nie na każde pytanie trzeba odpowiadać, nie wszystko rozdrapywać...
Swoją drogą, jaki świat jest mały. W tym miasteczku, gdzie to się działo mieszkałam przez pierwsze lata swojego życia, a później jeszcze dłuuugo i często tam jeździłam, bo dziadkowie. Czytam ten artykuł, Burmistrz: "Nie mieliśmy pojęcia, co się tam dzieje", oczywiście, że wiedział, ja od najmniejszego gówniarza wiedziałam co się dzieje w tamtym miejscu, w sumie tak teraz zastanawia mnie to przyzwolenie społeczne... w tamtym mieście w latach 90 na handlu z Niemcami ludzie dorabiali się swoich życiowych majątków, z tym, że większość to robiła legalnie, sprzedając rzeczy na straganach (nie szukając daleko - moi rodzice, za młodu, na handlu z Niemcami tam i wtedy zarobili na własny dom, obecną firmę itp), ale o tym burdelu również wiedzieli wszyscy. I wiadomo było jaki syf się w nim dział, ale nikt nic z tym nie robił, bo dzięki temu miejscu tak naprawdę to miasteczko w Niemczech było znane i Niemcy się zwalali, dając się wzbogacić tam każdemu. Boże, jak łatwo kupić resztki moralności kilku tysięcy ludzi, heh.
Także sprawę znam, "od zawsze" mijałam te kobiety na drodze i w ogóle, a później gdy ktoś się za to wziął też sporo słyszałam o "aferze", ale jakoś nigdy nie skojarzyłam jej bezpośrednio z Tobą, a mogłam, bo przecież znałam Twoją historię.
Eh, nie wiem co powiedzieć, ściskam Cię strasznie, strasznie mocno, żyj wszystkim tym, co inne jest teraz i bądź bezpieczna:*

Black... wiesz, co. Gdy przyjdzie taki moment, że będziesz pewna, że chcesz walczyć o siebie. I gdy będziesz wiedziała, że zostaniesz wysłuchana. Porozmawiaj z nimi. A nawet trochę przesadź. Niech wiedzą o problemie, niech nie robią krzywdy swoją nieroztropnością. Chroń siebie, wszyscy dobrze wiemy, że to już dawno jest poza "lubię pić", Ty tego nienawidzisz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
spirit




Dołączył: 30 Wrz 2005
Posty: 2247
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ciiii to tajemnica

PostWysłany: Pią 20:23, 16 Mar 2012    Temat postu:

Ash:*

Ja chciałam w temacie napisać tylko,że uważam osobiście,że nie ma sensu opowiadać chłopakowi o tym co było...kiedyś rozważałam taką myśl szczególnie jak się zaręczyliśmy..ale teraz wiem,że póki co zostanie to moją tajemnicą.
Pewnie to głupie,ale ja się jednak obawiam...ja wiem,że to by zburzyło jego obraz na mój temat.Każdą wizytę u rodziców poprzedzam parogodzinnym telefonem by sie upewnić czy wszystko będzie ok.
Przez 4 lata naszego związku płakałam przy nim tylko 3 razy....
I osobiście uważam,że w jego oczach jestem bardzo silna psychicznie i zaradna...ja zresztą chyba muszę być tak postrzegana by sama się nie poddać..
Tylko w dwóch sytuacjach uznałam,że jestem gotowa się przyznać:
- kiedy będę w ciązy i zaobserwuje,że ed wraca....
i kiedy nasze dzieci miałyby problemy...
w innej sytuacji stanowczo NIE!

co do rodziców- nasze kontakty się nie zmieniły;udajemy szczęśliwych ludzi,którzy sobie ufają..dla mojej matki jak jej powiem,że niewiem jaką farbę nałożyć na włosy to jest to zwierzanie się...i wiem,że tutaj się nie zmieni...nie ufam im..mam do nich potwornie dużo żalu..za bardzo się boje,że będę podobna do matki..i że będę postępować w przyszłości ze swoimi dziećmi w podobny sposób...
narazie uczę się na swojej chrześnicy zdrowych relacji i okazywania uczuć wobec dzieci Smile

z bratem jest znacznie lepiej..bardzo często gadamy i bardzo często się wspieramy...ale to chyba ten wiek po prostu...SmileSądzę tutaj,że zawsze będziemy się wspierać i stać za sobą wzajemnie...tak myślę chociaż parę lat temu bym się śmiała z tego Razz

p.s ja to się zawsze rozpiszęSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ashley




Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 7918
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 14:35, 02 Kwi 2012    Temat postu:

Div napisał:
Swoją drogą, jaki świat jest mały.


Też jestem nieźle zszokowana tym, co piszesz. Jest niesamowicie mały. W sumie z tego co piszesz wynika, że w przeszłości z pewnością nieraz minęłyśmy się gdzieś na ulicy, heh. Razz

Z tym burmistrzem to sprawa jest o tyle śmieszna, że ten burdel był przecież zaraz przy ratuszu. To prawda, że wszyscy wiedzieli, że to nie jest zwykły bar.

Div napisał:
mijałam te kobiety na drodze i w ogóle


Szczerze mówiąc nie wiem, czy to możliwe. Ojciec raczej ich nie wypuszczał nigdzie o ile dobrze pamiętam, trzymał je całymi dniami w budach na zapleczu. W przeciwnym razie uciekłyby.
Może odniosłaś takie wrażenie, bo wiadomo, jak to w małych miasteczkach, co druga panna wygląda jak rasowa dziwka. Razz
Może tak - jeśli te dziewczyny które widziałaś nie były całe poobijane to nie były "one".

Spirit napisał:
Ja chciałam w temacie napisać tylko,że uważam osobiście,że nie ma sensu opowiadać chłopakowi o tym co było (...) Pewnie to głupie,ale ja się jednak obawiam...ja wiem,że to by zburzyło jego obraz na mój temat.


Kurcze, ja wiem, że to ciężka sprawa po podejrzewam wielu latach, ale... naprawdę uważasz, że ukrywanie czegoś przed tą najbliższą osobą w naszym życiu ma sens? Już nie ze względu na niego, a na Ciebie; nie wyobrażam sobie chyba ukrywania czegoś przed "tym jedynym" w nieskończoność, nie chciałabym. Głównie ze względu na to, że ja, egoistycznie, chcę w moim facecie mieć osobę, o której wiem, że w pełni akceptuje mnie taką, jaką naprawdę jestem. Nie można grać w nieskończoność.
Twój narzeczony z pewnością bardzo Cię kocha, nie chce mi się wierzyć, żeby miał zostawić Cię, czy zmienić stosunek wobec Ciebie z "takiego" powodu.
Spróbuj powiedzieć mu dla siebie. On jest właśnie po to, żeby dawać Ci wsparcie.

Choć to tylko takie doradcze spekulacje. Zrobisz co uznasz za słuszne, może kiedyś się przemożesz. <tulam>

A rodzice, no cóż... starych drzew się nie przesadza podobno. Pozostaje kochać ich takimi, jacy są i cieszyć się tym, co się ma.


Ostatnio zmieniony przez ashley dnia Pon 14:36, 02 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Autodestrukcja Strona Główna -> Problemy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin